Początki działalności i pierwsze próby warzenia piwa pojąłem na początku 2015 roku. Nabyłem w promocji zestaw startowy w sklepie Twój Browar i próbowałem uwarzyć sobie coś co mi wtedy smakowało czyli rozmaite piwa określane w stylach jako ‘amber’/’brown’.
Ambitnie na pierwszy ogień poszedł ‘amber lager’.
Piwo uwarzyłem 08.01.2015.
Od początku zakładałem, że początki nie mogą być za proste i pierwsze piwo(a) nie ma prawa się udać. Nie, żebym uważał, że to niemożliwe i się nie da. Wręcz przeciwnie, zgadzam się z tym co mówi wielu bloggerów i piwowarów, że nawet pierwsze w życiu samodzielnie uwarzone piwo czy to z brewkitu, czy z ekstraktów czy też ze słodów może być doskonałe. Ja jednak założyłem, że moje będą nie udane z kilku powodów:
- W kuchni radzę sobie słabo. Moje umiejętności gotowania sprowadzają się do wody na herbatę i do ugotowania makaronu (co tez nie zawsze się udaje).
- Nie znam swojego nowiutkiego sprzętu piwowarskiego (mimo, że było go raczej nie wiele).
- Nie znam zasad warzenia piwa bo specjalnie się tym nie interesowałem wcześniej i generalnie nie wiem nic poza tym co napisane na opakowaniu brewkitu.
Tak! Pierwsze piwo było z brewkitu. Kilka kolejnych też, ale później już eksperymentowałem nieco kombinując z dodatkami lub co nieco zmieniając względem przepisu który brewkity oferowały.
Nasze piwa z pierwszego roku działania
Rżnięta perła
Szalony pomysł na ratowanie kompletnie nie udanej ‘Brązowej perły’ i złudna nadzieja, że to doda czegoś ciekawego do ‘Bursztynowego prawiczka’.
Brązowa perła
Robione na ewidentnym speedrunie. Butelkowane po 8 dniach od ważenia przy braku kontroli temperatury i przegraniu w trakcie fermentacji. To nie miało prawa wyjść dobrze.
Bursztynowy prawiczek
Ponieważ nie napowietrzałem brzeczki, absolutnie nie kontrolowałem temperatury fermentacji (przegrzewane) i rozlewałem po 16 dniach bez jakiegokolwiek pomiaru BLG. Wyszło słabo.